Jest niedziela. Do Utrechtu jedziemy autobusem.
Spędzamy tam cały dzień, leniwie włócząc się po mieście.
Panuje typowo weekendowa atmosfera. Każdy spędza czas na swój sposób. Jedni aktywnie - jeżdżąc rowerami lub pływając po kanale. Inni rozsiadają się w kawiarniach nad kanałem popijając kawę.
Niezykle podoba mi się pomysł imprez na łodziach, nie chodzi mi takie typowo turystyczne z restauracją i przewodnikiem. To tańsza wersja - stół na środku dla kilku osób, z tyłu kuchenka/grill do przygotowania posiłku na ciepło. Z obsługi jedynie sternik, czasem kucharz.
Niezykłego charakteru nadaje temu miastu kanał płynący przez centrum - Oudegracht.
Kanał jest pokryty unikalną estakadą z piwnicami, struktura ta tworzy dwa poziomy ulicy wzdłuż kanałów. Co chwila kryje się pod mostem lub znika w tunelu pod ulicą. Większość starych piwnic na dole zaadaptowana jest na restauracje, kawiarnie i galerie. Ulica na wyższym poziomie to właściwie deptak, ruch samochodowy jest tu znikomy. Pośród starych kamiennic znaleźć można oryginalne sklepy które stanowią istny raj dla maniaków zakupowych. Podobnie jak galeria handlowa - Hoog Catharijne przy dworcu centralnym. Na zakupy nie wybierajcie się w niedzielę to dzień wolny od pracy.
Na obiad wybraliśmy się do włoskiej restauracji nad kanałem. Przywitał nas kelner i podał kartę z menu w języku włoskim. Kiedy zapytałam czy nie ma w angielskim odparł, że to włoska restauracja po czym zniknął. Zmagaliśmy się z tą kartą bo z włoskiego znamy raptem pasta i pollo. Po chwili pojawiła się kelnerka, okazało się, że Polka. Marek zamówił krewetki , Jacek lasagne a ja pierś kurczaka w sosie pomidorowym z frytkami i sałatą. Wyobraźcie sobie moje zaskoczenie kiedy najpierw na dużym talerzu dostałam sałatę - wszystkie rodzaje, na osobnym frytki i na trzecim kurczaka w pachnącym ziołami sosie. Samo moje danie wystarczyłoby na całą naszą trójkę. Naprawdę smaczne i w zupełnie przyzwoitej cenie.
Na szczególną uwagę zasługuje katedra z XIII wieku - Domkerk. Jej wieża stoi osobno oddalona o kilkadziesiąt metrów od reszty katedry. Na początku myślałam, że to taka fantazja architekta. Jednak główna nawa uległa zniszczeniu podczas burzy. Nigdy jej nie odbudowano.