Dzisiejszy spacer do lasu zakończyłby się katastrofą. Zeszłam z głównej drogi na małą ścieżkę i poczułam jakbym weszła w pajęczynę. Pomyślałam "babie lato" ale kiedy spojrzałam w dół na moje ręce i nogi okazało się, że atakuje mnie chyba milion z komarów. Ratunku!! Jeszcze nigdy nie uciekałam tak szybko wymachując do tego rękoma jak szalona. Na szczęście wyszłam z tego bez żadnego ugryzienia.
Poza tym jedynym incydentem nie mieliśmy żadnych kłopotów z nadmierną aktywnością komarów. Chociaż warunki mokro i ciepło sprzyjają ich rozwojowi.
Skończył się kanał, wreszcie jesteśmy na rzece. Zdecydowanie większy ruch. Zatrzymujemy się w jednej z marin położonych na jeziorze. Nie wszędzie przyjmują turystów.