Lewady oplatają niemal całą Maderę, także każdy znajdzie taką, która będzie dostosowana do jego możliwości. Można wybierać kierując się różnymi kryteriami: stopniem trudności, długością, czasem, atrakcyjnością czy kondycją.
Tym razem wybrałam jedne z najbardziej obleganych przez turystów - lewada do Risco oraz lewada das 25 fontes - obie prowadzące do wodospadów.
Wspomnę jeszcze, że dojechaliśmy tam drogą nr ER211 z Lombo do Doutor. To istotna uwaga ponieważ pnie się ona diabelnie ostro pod górę. Fiesta ledwo ją ogarnęła.
Piesza wycieczka też nie obyła się bez niespodzianki. Na trasie znajduje się tunel o długości niemalże 1 km bez oświetlenia. Trafiłam na taką informację w przewodniku i nawet spakowałam do walizki latarkę ale zostawiłam ją w hotelu. Taaak...
Przeszliśmy go po omacku. Nie powtórzyłabym tego drugi raz. W środku panuje absolutna czarność z małą białą kropką na końcu - wyjściem. Po drodze miałam z dwa ataki histerii i paniki. Chciałam czekać na dobrze przygotowanych turystów z latarką, którzy mnie wyprowadzą. Taka moja słabość tunele napawają mnie lękiem.
Warto jednak było przejść by podziwiać malowniczą ścieżkę i wodospady. Cascada do Risco to imponujący wodospad, który spada z wysokiego grzbietu skalnego. Drugi tworzą źródła spływające z góry właśnie w ilości 25.
Oba te miejsca gromadzą masę turystów, mijaliśmy całe wycieczki autokarowe. Miejscami tworzyły się kolejki na wąskich ścieżkach. Skoro w lutym jest tak tłoczno, to co dzieje się w szczycie sezonu przypadającym od maja do września.